Szukaj na tym blogu

czwartek, 7 stycznia 2016

Dr.Piotr Kurkiewicz - o Boreliozie dokladna analiza


Jestem 41 letnim lekarzem z Polski, od ponad dziesięciu lat zmagającym się z boreliozą  i jej następstwami. Oto moje pytania-problemy:

Problem 1.

Czy kwaśne masy martwicze powstające z rozpadających się komórek w wyniku ich zakażenia przez patogen, np. krętka Borrelia burgdorferi Bb tkanki nabłonkowej, łącznej, nerwowej, śródbłonka, mogą zakłócać metabolizm niektórych patogenów, w tym wspomnianego krętka?

Problem 2.

Czy w jelitach kleszcza może panować kwaśny odczyn powodujący "uśpienie" krętków Bb w postaci grudek? Z chwilą wessania przez kleszcza krwi jej bufory powodowałyby neutralizację takiego niekorzystnego odczynu; efektem tego byłoby "obudzenie się" krętków Bb?

Problem 3.

Czy podczas hodowli krętków Bb, niektórych innych patogenów, na pożywkach półsyntetycznych, odpowiednio wzbogaconych, nie dochodzi z czasem do zmiany pH podłoża na odczyn kwaśny, co może hamować metabolizm krętków Bb, niektórych innych patogenów?

             Ten problem 2 lata temu postawiłem w Polsce. Tego zjawiska nie ma na hodowlach tkankowych z fibroblastów mysich krętków Bb, opracowanych przez biologa prof. S. Tylewską-Wierzbanowską z Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie.

Problem 4.

            Czy nie do końca poznany mechanizm powstawania makrofagów „gniewnych” w gruźlicy można odnieść do boreliozy i innych bakteryjnych zakażeń? Czy proces trawienia we wnętrzu makrofgów „gniewnych” pochłoniętych prątków Mycobacterium tuberculosis  Mt nie naśladuje, w pewnym sensie, etapy trawienia w przewodzie pokarmowym? Tzn. proces inicjujący ma miejsce w środowisku kwaśnym i polegałby na wniknięciu jonów H+ do wnętrza prątka, co powodowałoby inaktywację jego enzymów metabolicznych i denaturację jego białek strukturalnych, co z kolei skutkowałoby rozpadem pasożyta.

Dopiero wtedy odsłaniają się, być może, centra aktywne dla enzymów lizosomalnych makrofagów. Drugi etap trawienia przez enzymy lizosomalne fagocyta zachodziłby w środowisku obojętnym. Istotne być może jest to, że prątek Mt, a także możliwe że krętek Bb, Helicobacter pylori Hp, niektóre inne bakterie zwane przeze mnie nietypowymi, potrafią się przed tym bronić, uruchamiając rozmaite mechanizmy adaptacyjne do kwaśnego środowiska, zwalniając przy tym swój metabolizm i zmieniając formę. To samo może dotyczyć niektórych wirusów.


Teoria patogenezy boreliozy wg doktora Piotra


Wydaje mi się-to moja hipoteza-że być może w patogenezie niektórych zakażeń bardzo istotne może być przejściowe zakwaszenie środowiska wskutek powstania mas martwiczych o odczynie kwaśnym, W wyniku zakażenia tkanki docelowej przez patogeny powstają kwaśne masy martwicze powodujące, wg mojej hipotezy, przestrojenie metabolizmu niektórych patogenów do takiego niekorzystnego dla ich rozwoju środowiska. Wiąże się to, być może, ze zmianą ich morfologii i zahamowaniem aktywności życiowej, czyli przyjęciem formy nieinwazyjnej. Nazwałem je patoganami nietypowymi o 2 formach: typowej czyli inwazyjnej i o formie nieinwazyjnej, czyli o zmienionej morfologii i zahamowanym metaboliźmie . Kwaśne masy martwicze, jeśli nie są usunięte przez fagocyty, mogą zakwaszać sąsiadujące bezpośrednio z nimi komórki tkanki docelowej, a w nich w takim kwaśnym środowisku mogą być „uśpione” niektóre wirusy, zwane przeze mnie wirusami nietypowymi.

W zakażeniach patogenami nietypowymi paradoksalnie mogą być przejściowo skuteczne glikokortykosteroidy. Poprzez działanie przeciwzapalne i niekiedy immunosupresyjne powodują one także to, że nie są usuwane kwaśne masy martwicze przez fagocyty. Czyli podczas sterydoterapii niektóre patogeny , zwane patogenami nietypowymi, w kwaśnym środowisku mas martwiczych i zakwaszonych sąsiadujących z nimi komórek tkanki docelowej, mogą mieć formę „uśpioną”. Z chwilą odstawienia sterydoterapii napływające fagocyty usuwają kwaśne masy martwicze i tym samym doprowadzają do zmiany pH środowiska na korzystne dla rozwoju i ekspansji patogenów nietypowych. Szereg antybiotyków czy chemioterapeutyków, aktywnych na formę inwazyjną, może być opornych na formę o zwolnionym metaboliźmie, czyli nieinwazyjną Rozwinięcie:                                                                                                                                                                                                                                  Kiedy w 1995 roku zachorowałem na boreliozę, po kilku bezskutecznych antybiotykoterapiach zacząłem porównywać biologię prątka Mt i patogenezę gruźlicy z biologią krętka Bb i doniesieniami na temat patogenezy późnej boreliozy. Z faktu, że oba te pasożyty mogą mieć formę L czyli prowirusa wysunąłem przypuszczenie, że krętek Bb, podobnie jak prątek Mt, może mieć formę o zwolnionym metaboliżmie.

 Moje przypuszczenie stało się bardziej wiarygodne, kiedy opisano, że coś na kształt ogniska pierwotnego stwierdza się niekiedy w skórze u osób z późną, przewlekłą boreliozą. Początkowo przypuszczałem, że po nieumiejętnym usunięciu kleszcza w skórze może zostać jego fragment z grudkami  z krętkami i stanowić ognisko rozsiewu. Ta moja hipoteza została obalona. Ale zwróciło moją uwagę to, że prątki w formie "uśpionej" znajdowane są w kwaśnych masach serowatych ogniska pierwotnego w węzłach chłonnych czy zakażonej tkance płucnej, będącej tkanką docelową dla prątka. Stąd przyjąłem hipotetycznie następujący układ odniesienia: z chwilą zakażenia tkanki docelowej powstają masy martwicze o kwaśnym odczynie, co być może, rzutuje na metabolizm niektórych patogenów, powodując jego przestrojenia na przetrwanie w takich niekorzystnych warunkach.

Czy to jest możliwe? Czy ktoś postawił i zbadał problem, czy wskutek powstania mas martwiczych następuje zmiana pH środowiska na kwaśne, co może rzutować na metabolizm niektórych patogenów- nie znalazłem na ten temat miarodajnych doniesień. Problem ten jest bardzo wyrazisty w gruźlicy-przecież „uśpione” prątki w formie prowirusa są znajdywane właśnie w kwaśnych masach serowatych. Ja postawiłem sobie także kilka innych problemowych pytań.

Dlaczego np. w infekcjach wirusowych górnych dróg oddechowych z powodzeniem stosuje się niekiedy sterydoterapię wziewną, która w niewielkich dawkach ma, owszem, głównie działanie przeciwzapalne i przeciwalergiczne, ale i niewielkie immunosupresyjne?

Dlaczego wobec tego jest np. tyle kontrowersji dotyczących sterydoterapii w myocarditis wywoływanego przez wirusy Coxackie?

Dlaczego więc w jednych infekcjach wirusowych sterydoterapia, nawet w monoterapii, jest skuteczna, a w innych nie? Sterydy niedopuszczają fagocyty do usunięcia kwaśnych mas martwiczych- w nich mogą ginąć wirusy powodujące zakażenie górnych dróg oddechowych, ale nie wirusy Coxackie.

Dlaczego w chorobie wrzodowej sama antybiotykoterapia in vitro wrażliwymi antybiotykami jest często nieskuteczna (znalazłem takie doniesienia) i dopiero dodanie do antybiotykoterapii inhibitora pompy protonowej diametralnie poprawia skuteczność eradykacji Helicobacter pylori Hp?

Tu nasuwa się pytanie problemowe: czy aby Helicobacter Hp nie ma zwolnionego metabolizmu w kwaśnym środowisku soku żołądkowego, a jest aktywny życiowo w środowisku o wyższym pH, które zapewniają inhibitory pompy protonowej?

 Jeżeli przyjrzymy się uważnie obrazowi histopatologicznemu świeżej, ostrej nadżerce czy wrzodowi - czy nie przypomina to aby "krater" po rozpadłym pseudo-ognisku pierwotnym z "uśpionymi" Hp? Inne nasuwające mi się pytanie:

dlaczego np. są doniesienia, że w chlamydiowym prostatitis wydzielina z tego samego gruczołu krokowego raz ma odczyn kwaśny, a raz lekko zasadowy?

Poprzez analogię do Helicobacter pylori można postawić problem: może w kwaśnym środowisku Chlamydofile ma zwolniony metabolizm, a jest ten patogen aktywny życiowo w pH lekko zasadowym gruczołu krokowego. To dlatego w chlamydiowym prostatitis antybiotykoterapia musi trwać kilka tygodni. Czyli wg mnie problem zmieniającego się, w wyniku zakażenia i powstania mas martwiczych, czy też np. HCl w żołądku, pH środowiska na kwaśne, co może rzutować na metabolizm niektórych patogenów, jest jak najbardziej uzasadniony! To warto zbadać! I tu powracam do mojego hipotetycznego układu odniesienia: zakażenie- kwaśne tkanki martwicze- przestrojenie i zwolnienie metabolizmu niektórych patogenów jako wyraz adaptacji do kwaśnego środowiska. Oto rozwinięcie tej mojej hipotezy.

Przyjąłem hipotetycznie, że są być może takie nietypowe patogeny, które mają 2 formy to znaczy formę inwazyjną , aktywną życiowo w środowisku obojętnym i formę o przestrojonym, zwolnionym metaboliźmie i zmienionej przy tym morfologii w środowisku kwaśnych mas martwiczych. Określiłem je jako nietypowe patogeny o 2 formach: inwazyjnej i nieinwazyjnej.

Dlaczego tak jest? Z chwilą zakażenia zdrowej tkanki docelowej (np. tkanki płucnej przez prątka Mt) nietypowy patogen szybko namnaża się, bo ma formę inwazyjną, powstają przy tym masy martwicze o kwaśnym odczynie. Towarzyszy temu wyraźna gorączka i wzrost markerów zapalenia. Jednak być może dokonywująca się zmiana pH środowiska na kwaśne powoduje przejście nietypowego patogenu z formy inwazyjnej, aktywnej życiowo i  przez to wrażliwej na szereg znanych antybiotyków i chemioterapeutyków, na formę o zwolnionym metaboliźmie i zmienionej przy tym konfiguracji, na którą antybiotyki czy chemioterapeutyki mogą być słabo skuteczne.

To stąd np. tyle kontrowersji, czy amoksycylina jest wrażliwa na prątki gruźlicze, czy w późnej, przewlekłej boreliozie. Z chwilą usunięcia kwaśnych mas martwiczych przez komórki żerne zmienia się pH środowiska na korzystne dla rozwoju takiego patogenu, który ponownie przybiera postać inwazyjną, aktywną życiowo.

Taki cykliczny proces może trwać przewlekle, z okresowym, niewielkim zazwyczaj odczynem zapalnym i stanem podgorączkowym, aż w końcu może ulec samoograniczeniu (kiedy jest sprawny układ immunologiczny) albo niekiedy gwałtownemu przyspieszeniu i rozsianiu (kiedy jest obniżenie odporności lub jest brak skutecznej terapii przyczynowej) .Być może owa cykliczność w boreliozie trwa ok. 4 tygodni. Może być i tak, że od samego początku zakażenie może mieć postać ciężką, piorunującą, rozsianą, z gorączką i wyraźnym odczynem zapalnym. Ma to miejsce wtedy, kiedy od samego początku  nietypowych patogenów jest bardzo dużo i powodują masywny  rozpad komórek tkanki docelowej. Zazwyczaj wtedy jest też obniżona odporność. I wtedy, kiedy od samego początku jest to zakażenie o gwałtownym przebiegu lub cykliczny proces przewlekły ulega nagłemu przyspieszeniu, nomen omen skuteczne mogą być glikokortykosteroidy.

Do tej pory stosuje się niekiedy sterydoterapię w ciężkich zakażeniach tłumacząc to ich działaniem przeciwzapalnym, przeciwobrzękowym i hamującym procesy autoagresji. I tak stosuje się niekiedy objawowo sterydy np. w gruźliczym zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych, ciężkiej niewydolności oddechowej na tle gruźlicy prosówkowej, ciężkich infekcjach wirusowych ośrodkowego układu nerwowego, początkowym okresie Hepatitis virusalis B fulminans.

To tylko przykłady. Mnie się wydaje, że w myśl mojej hipotezy, należy uwzględnić także aspekt, że podczas sterydoterapii  nie są usuwane przez fagocyty (wskutek działania przeciwzapalnego  sterydów) kwaśne masy martwicze. W miarę postępu zakażenia, mimo jego piorunującego przebiegu, ilość kwaśnych mas martwiczych wzrasta, co może spowodować zahamowanie metabolizmu nietypowych patogenów. Jednak z chwilą odstawienia sterydoterapii, o ile nie ma włączonej terapii przyczynowej, zakażenie znowu ulega przyspieszeniu.   Przypuszczam, że takimi nietypowymi patogenami o 2 formach inwazyjnej i nieinwazyjnej są m.in. prątek Mt, krętek Bb, Helicobacter pylori Hp.

Na ich przykładzie spróbujmy określić teoretycznie, czym te formy mogą się różnić od siebie. W myśl moich założeń pod wpływem kwaśnego środowiska te przykładowe, wg mojej hipotezy , nietypowe patogeny zwalniają swój metabolizm, przy tym wszystkie wytwarzają albo otoczkę litą (prątek Mt), bądź otoczkę –wakuolę-cystę (krętek Bb, Helicobacter Hp ). Prątek Mt i krętek Bb mogą mieć formę prowirusa właśnie w otoczce czy wakuoli. Helicobacter Hp. podobnie jak prątek Mt ma na swojej powierzchni swoistą ATP-azę niedopuszczającą do penetracji do wnętrza patogenu jonów H + Prątek Mt ma dodatkowo swoistą budowę ściany komórkowej, a Hp potrafi neutralizować w swoim wnętrzu jony H+ rozkładając mocznik do amoniaku..

Oczywiście poza analogią krętka Bb do prątka Mt, że oba te nietypowe patogeny mogą mieć formę prowirusa w otoczce czy wakuoli i w ich patogenezie powstają specyficzne ogniska pierwotne, nie wiemy, jakie jeszcze inne mechanizmy adaptacyjne - w myśl mojej hipotezy- do kwaśnego środowiska posiada krętek Bb (szukałem doniesień m. in. czy ma na swojej powierzchni ATP-azę).

Czyli podsumowując: mogą to być rozmaite mechanizmy adaptacyjne do kwaśnego środowiska zewnątrz i wewnątrzkomórkowe, a także związane z powierzchnią nietypowych patogenów. Zawsze towarzyszy temu zmiana morfologii w postaci wytworzenia otoczki czy otoczki-wakuoli-cysty(dalej w tekście będę operował pojęciem otoczki-wakuoli)

 Nie odkryję Ameryki stwierdzając, że masy martwicze z rozpadłych komórek tkani docelowej gromadzą się pozakomórkowo, zanim zostaną pochłonięte i usunięte przez fagocyty. Wobec tego jak należy się odnieść do mojego przypuszczenia, że i niektóre wirusy mogą mieć 2 formy; inwazyjną w środowisku obojętnymi i nieinwazyjną w środowisku kwaśnym.? Mam na myśli np. wirusy tzw. powolne, Coxackie, HBV, HCV, HIV, Ebstein-Barr, Herpes .Przecież wirusy ulegają replikacji tylko wewnątrzkomórkowo. Wydaje mi się prawdopodobne, że powstające kwaśne masy martwicze, zanim je usuną fagocyty, mogą przejściowo zakwaszać sąsiadujące bezpośrednio, ale jeszcze nie zakażone komórki tkanki docelowej. Skąd zrodziło mi się takie przypuszczenie? Kilka lat szukałem w rozmaitych publikacjach czy jest to możliwe.

Tego nie ma w żadnej publikacji, którą sprawdzałem, na temat cytofizjologii czy cytopatologii. Ja skojarzyłem to z doniesieniami na temat ostrej martwicy mięśnia sercowego czyli świeżego zawału , czy też niestabilnej choroby wieńcowej. Opisuje się wokół świeżego zawału czy ostrego zespołu wieńcowego strefę mięśnia sercowego „ogłuszonego’ czy „zamrożonego”. Próbowano to wiązać z naczyniopochodnym niedotlenieniem komórek sąsiadujących bezpośrednio ze świeżym zawałem. Hipoksja miałaby sprzyjać glikolizie beztlenowej w miocycie kosztem utlenienia tlenowego glukozy i kwasów tłuszczowych, z wytworzeniem kwasu mlekowego. Ale przecież tzw. leki metaboliczne typu Trimetazydini[np. Preductal firmy Servier], skuteczne w stabilnej chorobie niedokrwiennej, oddziaływujące na ten niekorzystny mechanizm, w świeżym zawale czy niestabilnej chorobie wieńcowej, okazały się bezużyteczne.

Stąd mój pomysł , że być może strefa miejsca „ogłuszonego” czy „zamrożonego” jest skutkiem zakwaszenia na tle bezpośredniego sąsiedztwa z kwaśnymi masami martwiczymi czyli ze świeżym zawałem, lub jakiejś międzykomórkowej dyfuzji jonów H+ z strefy ostrego niedokrwienia mięśnia sercowego. To moje przypuszczenie. Nie wiem, czy z punktu widzenia fizjopatologii komórkowej jest to możliwe, podkreślam: to tylko moje przypuszczenie. Czyli jeśli chodzi o tzw. nietypowe wirusy- to oczywiście moja hipoteza-możemy mieć następujący ciąg zdarzeń: zakażenie tkanki docelowej przez nietypowego wirusa w formie inwazyjnej – powstanie kwaśnych mas martwiczych – zakwaszenie sąsiadujących z martwicą niezakażonych komórek – po ich zakażeniu wirusy potomne przyjmują formę nietypową, czyli mają zwolniony metabolizm, mogą być „uśpione” i otaczają się dodatkową osłonką-płaszczem.

Także bakterie nietypowe mogą zmieniać swój metabolizm i  formę w tym mechaniźmie, a nie tylko pozakomórkowo. To samo dotyczy być może Chlamydofile, Mycoplasmy stojącej na pograniczu świata bakterii i wirusów. Rozważmy moją hipotezę  konkretnie na jakimś wybranym przykładzie, biorąc pod uwagę  np. zakażenie HBV o piorunującym przebiegu. W latach 70 ubiegłego wieku w Hepatitis B Virusalis fulminans nie znano obecnie stosowanej chemioterapii przeciwwirusowej i próbowano stosować glikokortykosteroidy w dużych dawkach, np. podawano Prednison w dawce początkowej 1-1.5-2 mg/kg .m. c., ze stopniowym zmniejszeniem dawki, przez okres wielu miesięcy, nawet i niekiedy 2 lat. I uzyskiwano nieraz wyraźną poprawę kliniczną, zmniejszenie stopnia uszkodzenia hepatocytów i poprawę ich funkcji, nierzadko wyraźnie zmniejszenie markerów zapalenia. Tłumaczono to później, kiedy poznano , że wirus HBV nie jest bezpośrednio cytopatyczny tym, że sterydoterapia zmniejszyła autoagresję bezpośrednią komórkową.

Postawmy sobie pytanie , czy obserwowana przejściowa skuteczność samych glikokortykosteroidów w tym przypadku, bez terapii przyczynowej, obserwowana w latach 70, wynika tylko z hamowania procesów autoagresji? Przecież wyjściową dawkę Prednisolonu, mającą działanie przeciwzapalne i immunosupresyjne, zazwyczaj po ustąpieniu ostrych objawów i poprawie „laboratoryjnej” zmniejszano do dawki podtrzymującej 5-10-15 mg/dobę.

Kiedy jednak całkowicie próbowano odstawić steryd, następował nawrót choroby. Taka stosunkowo mała dawka Prednisolonu ma głównie działanie przeciwzapalne, a nie immunosupresyjne. Ale często i przy takiej  małej dawce następowało pogorszenie, tak że musiano ponownie zwiększać dawkę sterydu. Stąd wydaje mi się prawdopodobne, że stopniowo zmniejszając dawkę Prednisonu można czasem było uzyskać taki stan, że limfocyty T cytotoksyczne i komórki NK zniszczyły wszystkie hepatocyty z wbudowanymi do błony antygenami wirusa, ale utrzymując małą dawkę sterydu o działaniu głównie p/zapalnym można było zahamować usuwanie kwaśnych mas martwiczych przez fagocyty, a tym samym-w myśl mojej hipotezy-spowolnić czy wręcz zahamować replikację tego nietypowego wirusa, czyli dalsze wbudowywanie jego antygenów do błony hepatocytów. Podobne skojarzenie można odnieść do np. przypadku myocarditis wywołanego przez Coxackie.

W przypadku zaś wspomnianej wyżej infekcji wirusowej górnych dróg oddechowych sterydoterapia wziewna jest skuteczna, bo powstające kwaśne masy martwicze zabijają wirusa i wraz z nim są usuwane drogą naturalną (kaszel, kichanie, katar, itd.).Inny przykład to przewlekła obturacyjna choroba płuc POCHP. Toczy się dyskusja, czy w zaostrzeniach np. bakteryjnych POCHP stosować antybiotykoterapię czy tylko samą sterydoterapię.

Mnie intryguje problem, dlaczego jest skuteczna sama sterydoterapia. Ona przecież nie eliminuje bakterii, a mimo to dochodzi do poprawy-dlaczego tak jest? Owszem, sterydoterapia ma działanie przeciwzapalne, ale co się dzieje z bakteriami?

Według mnie sterydy powoduja, że nie docierają do zainfekowanych oskrzeli fagocyty, a przez to nie są usuwane kwaśne masy martwicze, w których giną drobnoustroje i są wraz z kaszlem, ruchem rzęsek usuwane z organizmu człowieka. Ponieważ choruję  na neuroboreliozę ( wokół której było i jest wiele kontrowersji ), poświęciłem swoją uwagę szczególnie zmianom w płynie mózgowo-rdzeniowym i mózgu.

Zaciekawił mnie problem, dlaczego w neuroboreliozie w płynie mózgowo-rdzeniowym znajdowano niekiedy same antygeny otoczkowe lub kompleksy otoczka-przeciwciała. Czy jest możliwe, aby fagocyty wybiórczo strawiły krętka z pozostawieniem otoczki, lub antybiotyki zniszczyły tę bakterię pozostawiając otoczkę? Wydało mi się to mało prawdopodobne. Starałem się dotrzeć do doniesień i uzyskać informację, czy były same antygeny otoczkowe znajdowane w płynie limfocytowym, czy i z pleocytozą wielojądrzastą. Ale w doniesieniach nie uwzględniono dokładnie tego aspektu. Także w miarę dokładnie studiowałem stare i nowe doniesienia na temat dynamiki zmian w gruźliczym zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych – analogie z neuroboreliozą są wyraźne(zmiany poziomu limfocytów Th1 i Th2, przechodzenie zakażenia z pleocytozą wielojądrzastą w limfocytarne). Zacząłem te doniesienia kojarzyć z tym, że prątek Mt, krętek Bb a także np. Helicobacter Hp potrafią omijać odpowiedź humoralną. I tak zrodziła mi się kolejna hipoteza.

Być może w momencie rozpadu fagocyta, który nie zawsze jest zdolny do zabicia nietypowego patogenu, uwolniony pasożyt zrzuca swoją otoczkę – wakuolę w korzystnym dla siebie obojętnym środowisku. A skoro w makrofagach  znajdowano prątka Mt i krętka Bb w otoczce-wakuoli, to przecież taki makrofag prezentuje limfocytom B głównie antygeny powierzchniowe. Czyli we krwi są głównie przeciwciała przeciwotoczkowe. Z chwila rozpadu fagocyta uwolnione prątki czy krętki niejako zrzucałyby otoczkę –wakuolę, omijając odpowiedź humoralną.

To samo zjawisko może dotyczyć Helicobacter Hp i być może niektórych innych patogenów., zwanych przeze mnie nietypowymi patogenami o 2 formach. Tego zjawiska nie uda się zaobserwować we krwi czy w zakażonych tkankach, bo takie same antygeny otoczkowe są natychmiast pochłaniane przez fagocyty. Ale być może można to zaobserwować w  limfocytarnym płynie mózgowo-rdzeniowym w gruźlicy czy neuroboreliozie, czy w gruźliczym limfocytarnym wysiękowym zapaleniu opłucnej.

Nawiążę do tego w 4 części mojej pracy.ROZWINIĘCIE PROBLEMU 2. Nie znalazłem doniesień  na ten temat. Sens jest zawarty w pytaniu, nie będę go rozwijał. Być może to stąd tyle rozbieżnych opinii, jaki musi upłynąć czas pobytu kleszcza w skórze, aby doszło do zakażenia krętkami Bb. ROZWINIĘCIE PROBLEMU 3. Postawiłem sobie następujące pytania problemowe:

1. dlaczego jest taka mała czułość hodowli np. prątków Mt czy krętków Bb na pożywkach półsyntetycznych, a taka duża krętków Bb na hodowlach tkankowych z fibroblastów mysich w opracowaniu przez prof. S. Tylewską- Wierzbanowską wraz z zespołem z Instytutu Naukowo-Badawczego Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie?;

2. dlaczego na hodowli tkankowej z fibroblastów mysich krętki namnażają się w ciągu 3-5 dni, a na hodowlach półsyntetycznych 2-4 i dłużej tygodnie? Znam doniesienia naukowe mówiące o tym, że cykl życiowy krętka Bb wynosi ok. 20-24 godzin. Z ust poważnych profesorów wielokrotnie słyszałem opinię w rodzaju „u tej pani profesor(prof. S. Tylewskiej –Wierzbanowskiej) widocznie krętki Bb fruwają w powietrzu”. U mnie u tej pani profesor dodatnie hodowle krętków Bb z krwi i płynu mózgowo-rdzeniowego wychodziły nawet tuż po 30 dniowej terapii Ceftriaksonem w dawce 4.0 gr. i. v.! I to wielokrotnie na przestrzeni paru lat. Przy tym nigdy nie miałem przeciwciał IgM, tylko IgG i to tylko wyłącznie ze krwi, bo płyn mózgowo-rdzeniowy był zawsze seronegatywny. Pani prof. S. Tylewska-Wierzbanowska hoduje znaczną ilość kolonii kretków Bb na hodowli z fibroblastów mysich – kolonii krętków dostępnych do obejrzenia pod mikroskopem już 3-5 dnia.

Pani profesor jest biologiem, ekspertem WHO w dziedzinie Riketsji- z jej ust wiem, że wielokrotnie przechodziła rozmaite kontrole, w tym uznanego w Świecie Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego w Warszawie-wyszły bez zarzutu.

Czy można to wszystko jakoś pogodzić? Czy cykl życiowy krętka Bb może być różny w zależności od pH środowiska, w którym bytuje? Czy na pożywkach półsyntetycznych może się zmieniać pH podłoża?

 Moja hipoteza jest taka. Być może w trakcie namnażania się patogenów na pożywkach półsyntetycznych,  odpowiednio wzbogaconych dochodzi do wtórnego zakwaszenia podłoża, co hamuje dalsze namnażanie się drobnoustrojów. Tego procesu nie ma na hodowlach tkankowych, gdzie musi być stałe pH,  aby utrzymać przy życiu kolejne linie fibroblastów mysich. Skojarzyłem bowiem ten fakt z gruźlicą, że podczas kalorymetrii pośredniej ,stosowanej przy identyfikacji prątków, podczas rozkładu palmitynianu obok CO2 ze znakowanym izotopem C mogą, być może, powstawać wolne jony H+. Oczywiście czy tak jest w rzeczywistości tego nie wiem – to moje przypuszczenie. Starałem się odszukać w publikacjach jak przebiega dokładnie trawienie przez prątka palmitynianu, czy powstają przy tym wolne jony H+, ale nie znalazłem konkretnej odpowiedzi.

Przy okazji pojawia się problem oznaczania lekowrażliwości. Przecież w pobranym materiale np. w plwocinie u osoby chorej na gruźlicę mogą być -w myśl moich przypuszczeń- prątki Mt w formie inwazyjnej, ze ścianą komórkową, bez otoczki, lub w formie  nieinwazyjnej czyli prowirusa w otoczce (czyli bez ściany komórkowej, lub ze ścianą resztkową). Jak nastawia się lekowrażliwość  wyhodowanego z plwociny szczepu prątków Mt, to on także może zawierać prątki w formie inwazyjnej lub nieinwazyjnej. I jeżeli nastawimy lekowrażliwość szczepu prątków Mt w formie inwazyjnej, ze ścianą komórkową, to otrzymamy wrażliwość na penicyliny czy cefalosporyny. Jeżeli zaś nastawimy na lekowrażliwość szczep prątków bez ściany komórkowej, w formie prowirusa, lub ze szczątkową ścianą, w otoczce, to lekowrażliwość  na peniculiny i cefalosporyny nie zostanie określona, bo zahamowana zostanie resynteza ściany komórkowej. To samo dotyczy-być może- krętków Bb. Ten sam układ odniesienia należy mieć na uwadze względem innych patogenów i innych antybiotyków czy chemoterapeutyków., które mogą zaburzać transformację nietypowego patogenu z formy nieinwazyjnej, czyli nieaktywnej życiowo, w formę typowo inwazyjną. Np. to tu wg mnie należy dopatrywać się trudności w ocenie wrażliwości na Pyrazynamid. Wg mnie ten chemioterapeutyk w środowisku obojętnym działa bakteriostatycznie, a w kwaśnym mas martwiczych bakteriobójczo na prątki Mt. Tych przykładów jest znacznie więcej. Oczywiście są różne mechanizmy lekooporności, które trzeba brać pod uwagę.
Streszczenie problemu 4

Tę  moją kolejną śmiałą hipotezę można streścić następująco:

1.w gruźlicy w makrofagach „gniewnych” kolosalne znaczenie ma obserwowane przejściowe zakwaszenie fagolizosomów. Wg mojej hipotezy może ono ,poza aktywacją  enzymów lizosomalnych, także powodować wniknięcie do wnętrza komórki prątka Mt jonów H+. Wówczas dochodziłoby do inaktywacji enzymów metabolicznych prątka Mt i denaturacji jego białek strukturalnych. Wtedy pasożyt ten  rozpada się i odsłaniają się centra aktywne dla enzymów trawiennych lizosomalnych makrofaga.. Dopiero wtedy dochodzi do jego dalszego strawienia przez enzymy lizosomalne makrofaga ”gniewnego”, które swoje optimum działania wykazują w środowisku zbliżonym do obojętnego. Sedno w tym, że prątek Mt, inne nietypowe patogeny jak np. krętek Bb , Helicobacter Hp bronią się przed takim wtargnięciem jonów H+ do swojego wnętrza. Kiedy jest na tyle dużo jonów H+ we wnętrzu makrofaga ”gniewnego”, tak że są w stanie przełamać mechanizmy obronne prątka, dochodzi do strawienia pasożyta przez makrofaga. Jeżeli jonów H+ jest za mało, wówczas makrofag usiłuje utlenić jony H+ przy pomocy tlenu i wytworzyć reaktywne formy tlenu/inaczej wolne rodniki/.i przy ich pomocy strawić nietypowego pasożyta. Jest to możliwe dzięki dużej ilości mitochondriów, bo jest to reakcja wysokoenergetyczna. Wolne rodniki mają za zadanie strawić ochronną otoczkę pasożyta doprowadzając przez to do jego rozpadu. Z drugiej strony reaktywne formy tlenu doprowadzają do zobojętnienia kwaśnego środowiska fagolizosomu po to, aby były aktywne enzymy trawienne lizosomalne;

2.za obserwowane przejściowe zakwaszenie fagolizosomu odpowiada głównie interferon٢(gamma). Wiadomo, że powoduje on we wnętrzu makrofaga „gniewnego” powstanie alfa-pochodnej wit. D, co wg mnie skutkuje  prawdopodobnie wzmożoną absorpcją przez makrofag jonów Ca2+, które aktywują kalmodulinę. Kompleks Ca-kalmodulina zapoczątkowuje szereg przemian prowadzących m.in. do przejściowego zakwaszenia fagolizosomu, za które jest prawdopodobnie odpowiedzialna wit. C(jej metabolity).;

3.skoro to, co zachodzi we wnętrzu makrofaga jest nieswoiste, to takie same procesy podczas aktywacji makrofagów towarzyszą innym zakażeniom bakteryjnym. Różnica jest tylko ilościowa, a nie jakościowa, tzn. przejściowe zakwaszenie fagocyta, indukowane przez interferon٢, jest często minimalne, bo bakterie nie potrafią się bronić, jak prątek Mt, przed wtargnięciem jonów H+ do swojego wnętrza. Wiadomo przecież, że makrofagi „gniewne” są w stanie zabić inne pochłonięte bakterie. Taki sam proces aktywacji, zależny głównie od interferonu٢, dotyczy też neutrofili. Makrofagi, dla efektu wzmocnienia zakwaszenia fagolizosomów, mogą ulegać wielokrotnie fuzji. Takiej zdolności nie wykazują neutrofile. To stąd neutrofile nie odgrywają większej roli w patogenezie grużlicy, boreliozy i w innych zakażeniach nietypowymi patogenami;

4.taki zaktywizowany makrofag z nietypowym patogenem w środku, którego bezskutecznie usiłuje strawić, może pochłonąć jednocześnie np. lipidy naciekające podśródbłonkowo tętnice. Powstające wolne rodniki mogą spowodować utlenienie lipidów, a nie strawienie otoczki nietypowego patogenu. Czyli taki zaktywizowany makrofag,  z pochłoniętym nietypowym patogenem, może stać się źródłem nowych szlaków metabolicznych, często w miejscu odległym od pierwotnego ogniska zakażenia patogenem nietypowym.

ROZWINIĘCIE:

Nie wdając się  w szczegóły immunologii wyszedłem z następującego oczywistego założenia: swoiste jest to, co dzieje się na powierzchni makrofaga, prezentacja przez makrofag antygenów patogenu współpracującym z  makrofagiem komórkom układu immunologicznego i ich wzajemna kooperacja. Natomiast to, co dzieje się we wnętrzu fagocyta, jest nieswoiste. Czyli jeżeli udałoby się poznać, dlaczego jedne makrofagi są w stanie zabić prątka, a inne nie, jeszcze inne tworzą ognisko pierwotne z „uśpionymi” prątkami ,to tak samo może być z krętkiem Bb. Skupiłem się na problemie, dlaczego: 1.raz opisuje się przejściowe zakwaszenie fagolizosoów makrofaga, 2.w niektórych makrofagach zaś stałą obecność kwaśnych mas serowatych z „uśpionymi” prątkami Mt. W związku z tym powstaje problem, jak stale niskie pH we wnętrzu makrofaga wpływa na aktywność jego enzymów lizosomalnych. Tu od razu skojarzenie z krętkami Bb.

Opisuje się krętki Bb otoczone wakuolą we wnętrzu makrofagów. Wiadomo że we wnętrzu wakuoli jest niskie pH. Stąd problem jak takie niskie pH wakuoli krętka Bb rzutuje na aktywność enzymów lizosomalnych fagocytów? Nasuwa się także pytanie, jakie jest pH wakuoli wytwarzanej przez Helicobacter Hp?

Podaje się, że przejściowe zakwaszenie powoduje przemianę proenzymów w aktywne enzymy lizosomalne. To, co mi się rzuciło w oczy podczas studiowania rozmaitych doniesień na temat makrofagów, to fakt, że komórka ta posiada i takie enzymy trawienne, jakie znajdują się w świetle jelita cienkiego, np. pochodzące z trzustki fosfolipazy A, B i C. Szukałem w doniesieniach na temat fagocytów odpowiedzi na następujące pytanie, czy są to dokładnie takie same enzymy, a nie ich izomery, które mogą mieć inne optimum pH swojej aktywności..

Nie znalazłem na powyższe pytania problemowe odpowiedzi mimo kilkuletnich poszukiwań. Dla mnie ten problem wydał się kluczowy w patogenezie gruźlicy czy boreliozy- zacząłem gdybać, co by było, gdyby założyć, że proces trawienia prątka w „makrofagu gniewnym” przebiega dwuetapowo i w pewnym sensie analogicznie jak trawienie pokarmu w przewodzie pokarmowym człowieka. Tzn. przejściowe zakwaszenie, poza aktywacja enzymów lizosomalnych, być może ma także na celu to, by jony H+ -same lub ich jakiś bliżej nieznany nośnik-wniknęły do wnętrza komórki prątka. Powoduje to, wg mojej hipotezy, inaktywacje enzymów metabolicznych i denaturację białek strukturalnych  tego pasożyta i w konsekwencji jego rozpad. Sedno tkwi w tym, że prątek broni się przed tym, np.za pomocą ATP -azy, kwasoopornością ściany komórkowej, uruchamia przy tym rozmaite mechanizmy adaptacyjne do kwaśnego środowiska ,przybierając formę prowirusa w otoczce, którą przecież opisuje się we wnętrzu makrofagów pośród kwaśnych mas serowatych. Również w boreliozie opisuje się krętka w formie prowirusa w otoczce-wakuoli o kwaśnym pH we wnętrzu makrofagów.

Przyjąłem też hipotetycznie, że w takim kwaśnym środowisku są nieaktywne enzymy trawienne lizosomalne makrofaga. Są one wg mnie aktywne w środowisku zbliżonym do obojętnego-przecież wiadomo np., że kolagenaza fagocytów jest aktywna w zbliżonym do  obojętnego środowisku. Jeżeli jonów H+ jest na tyle dużo w makrofagu ‘gniewnym”, że są w stanie przełamać mechanizmy obronne prątka, to wtedy wnikają do jego wnętrza powodując jego rozpad , z odsłonięciem centrów aktywnych dla enzymów lizosomalnych fagocyta. Takiego” bardzo gniewnego” makrofaga, mogącego w podanym wyżej beztlenowym mechaniźmie zabić prątka, nazwałem makrofagiem ”wściekłym”.

Może być tak, że jest niewystarczająca ilość jonów H+ w makrofagu ”gniewnym”. Wówczas w takim makrofagu dochodzi do utlenienia tlenem atomowego wodoru z wytworzeniem wolnych rodników po to, by one strawiły otoczkę powodując przez to rozpad prątka w formie prowirusa. .Z drugiej zaś strony takie utlenienie wodoru, możliwe dzięki dużej ilości mitochondriów (jest to reakcja wysokoenergetyczna) powoduje neutralizację kwaśnego środowiska fagolizosomów. I wtedy wg mnie staja się aktywne enzymy lizosomalne fagocyta. To alternatywny, tlenowy mechanizm strawienia prątka przez makrofaga” gniewnego”.

Ale-i to wg mnie jest przyczyną szeregu patologicznych procesów-rzadko kiedy taki makrofag „gniewny” pochłania samego prątka Mt. Zazwyczaj pochłania równocześnie masy martwicze po rozpadłych pneumocytach. Czyli taki makrofag „gniewny” (ale nie „wściekły”), mający w swoim wnętrzu prątka w formie prowirusa w otoczce i jednocześnie masy martwicze po rozpadłych pneumocytach, zaczyna utleniać wodór tlenem ,a powstające wolne rodniki mogą wchodzić w interakcje z masami martwiczymi po pneumocytach, na które oddziaływują też toksyny prątka Mt-i tak powstają kwaśne masy serowate.

Czyli masy serowate wg mojej hipotezy nie są efektem cytopatycznym prątka Mt, tylko ich producentem staje się dysfunkcyjny makrofag „gniewny’. To w ten sposób w dysfunkcyjnym makrofagu „gniewnym” powstają nowe patologiczne szlaki metaboliczne-określiłem to zespołem dysfunkcji makrofaga. Wg mnie efektem cytopatycznym prątka Mt są zmiany opisywane jako naciekowe w gruźlicy popierwotnej, czy w gruźlicy pierwotnej prosówkowe. Przyjmuje się, że to interferon ۲ (gamma) jest główną cytokiną warunkujacą powstanie makrofaga „gniewnego”. Inną możliwością poradzenia sobie makrofaga „gniewnego”(ale nie „wściekłego”) ze sfagocytowanym prątkiem jest proces jego transformacji w makrofaga „wściekłego”.

Z jednej strony dochodzi do wzmożonej klonizacji limfocytów Th1, produkujących głównie interferon gamma, a z drugiej strony ulegają fuzji makrofagi”gniewne”, aby zwiększyć powierzchnię z receptorami dla tego interferonu. Tych fuzji może być bardzo dużo. Jeżeli do makrofaga „gniewnego” z prątkiem w formie prowirusa w otoczce dołączy się makrofag „gniewny” bez pasożyta, to z takiej fuzji powstaje makrofag „wściekły” który zabija pasożyta w mechaniźmie beztlenowym. Jeżeli fuzji ulegają makrofagi „gniewne” z pasożytami w środku, przy równoczesnym pochłonięciu mas martwiczych z rozpadłych pneumocytów, to dochodzi do serowatego zapalenia płuc.

Z czasem takie ognisko może ulec otorbieniu przez tkankę łączną. Po przebiciu do oskrzela i ewakuacji mas serowatych powstaje gruźlica włóknisto-jamista. Inna możliwością jest proces, że makrofag „gniewny” z masami serowatymi i ”uśpionym” prątkiem w swoim wnętrzu, otacza się wianuszkiem limfocytów T pomocniczych i wytwarza się ognisko pierwotne lub gruzełki gruźlicze. Mogą one z czasem ulec zwapnieniu dając zmiany guzkowe czy gruźliczaki. Podsumowując efektem cytopatycznym prątka są zmiany naciekowe , czy gruźlica prosówkowa, a. wg mnie za resztę form gruźlicy płuc odpowiedzialny jest zespół dysfunkcji makrofaga. Taki sam układ odniesienia dotyczy boreliozy ,ale do niego jeszcze powrócę

.Postawiłem sobie w tym miejscu problem: skąd się może brać takie przejściowe, a niekiedy stałe zakwaszenie we wnętrzu makrofaga „gniewnego”  w gruźlicy? Zacząłem poszukiwać, jak w ogóle dochodzi do przejściowego zakwaszenia fagocyta. Inny problem czy nie ma to aby związku z wit. C? W patogenezie gruźlicy w powstawaniu makrofagów „gniewnych” główną rolę przypisuje się interferonowi gamma.

To absorpcja interferonu gamma z receptorami powierzchniowymi makrofaga powoduje w jego wnętrzu pojawienie się alfa-pochodnej wit. D (a raczej hormonu D). Wg mnie-to moje kolejne skojarzenie- powoduje to wzmożony napływ do wnętrza makrofaga jonów Ca2+, które łączą się z kalmoduliną, zapoczątkowując tym samym szereg skomplikowanych przemian, których jednym z efektów może być zakwaszenie fagolizosomu makrofaga „gniewnego”. Wg mnie bezpośrednio za zakwaszenie-być może-odpowiedzialna jest wit. C lub jej metabolity.

Witamina C lub jej metabolit jest prawdopodobnie dawcą jonów H+. Wysnułem takie przypuszczenie po doniesieniu, że w chorobie wrzodowej wywołanej przez Helicobacter pylori stężenie wit. C w soku żołądkowym może obniżyć się nawet o ok. 50%. A ja przypuszczam, że choroba wrzodowa czy nadżerka, wywołane przez Helicobacter Hp, to nic innego jak pęknięte pseudo-ognisko z uśpionym Hp. Przecież sam Helicobacter do swojego metabolizmu nie potrzebuje dużo wit C-nie ma jej bardzo dużo w hodowlach in vitro. Do roli witamin jeszcze powrócę.

Inny problem, który należało dokładnie zgłębić, to w jaki konkretnie sposób powstają makrofagi „gniewne” i „wściekłe”, i jednocześnie prątek omija odpowiedź humoralną, a w gruźliczym zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych i gruźliczym  wysiękowym zapaleniu opłucnej pojawiają się raz zmiany zapalne limfocytarne, a raz z fagocytozą wielojądrzastą.

Podobna jest dynamika zmian w...neuroboreliozie. Przy czym obserwuje się raz przewagę limfocytów Th1, a raz limfocytów Th2. Spróbuję to wyjaśnić bardzo prostym porównaniem. Wyobraźmy sobie, że makrofag to dyrektor firmy zwanej układ odpornościowy człowieka. Ten dyrektor rozpoznaje zagrożenie i uruchamia swoich podwładnych, mając cały czas pieczę nad tym ,co się dzieje. Kiedy podwładni sobie z tym zagrożeniem nie radzą, sam wkracza do akcji. Weźmy pod uwagę np. krew w przypadku bakteriemii.gruźliczej. Po sfagocytowaniu przez monocyt, ulegający transformacji w makrofag, taki prątek zostaje zaprezentowany głównie limfocytom B i w mniejszym stopniu limfocytom Th1, jak każda bakteria.

Po rozpadzie takiego makrofaga prątek wydostaje się do krwi. Dalsze jego losy zależą, czy zostanie opłaszczony przez opsoniny, czy nie. Po opsonizacji zostaje prawdopodobnie strawiony przez makrofaga „gniewnego”.- opłaszczenie typowego prątka przez opsoniny na tyle zmienia strukturę powierzchni tego pasożyta, że swobodnie mogą przez nią mogą wniknąć jony H+, same lub ich nieznany nośnik, do wnętrza bakterii. Jeśli jednak  prątek nie zostanie opłaszczony przez opsoniny, to w makrofagu „gniewnym” natrafia na kwaśne środowisko fagolizosomu i-w myśl mojej hipotezy- uruchamia swoje mechanizmy adaptacyjne, przyjmując postać prowirusa w otoczce, niedopuszczając do wniknięcia jonów H+.

W takiej sytuacji taki makrofag „gniewny” prezentuje limfocytom B tym razem głównie antygeny powierzchniowe czyli otoczkowe. Po rozpadzie fagocyta prątek Mt natrafia na korzystne pH krwi i resyntetyzuje ścianę komórkową zrzucając otoczkę. Tym samym unika odpowiedzi humoralnej, bo we krwi są głównie przeciwciała przeciwotoczkowe. Takie otoczki , same czy w kompleksach z przeciwciałami, są natychmiast wyłapywane przez fagocyty krwi i tego nie można zaobserwować we krwi. To można prześledzić wyłącznie pośrednio w płynie mózgowo-rdzeniowym czy opłucnowym, w którym nie zawsze jest pleocytoza wielojądrzasta.

Wg mnie to dlatego tylko prawdopodobnie w płynie limfocytarnym można znaleść same antygeny otoczkowe lub ich kompleksy z przeciwciałami. Kolejny „dyrektor” makrofag „gniewny” po sfagocytowaniu nieopłaszczonego prątka Mt , który ponownie przeobraża się w prowirusa w otoczce, prezentuje znowu jego antygeny powierzchniowe tym razem limfocytom T cytotoksycznym i komórkom NK. Po rozpadzie takiego makrofaga sytuacja powtarza się: prątek resyntetyzuje ścianę komórkową i zrzuca otoczkę, czyli unika odpowiedzi komórkowej-to kolejna moja śmiała hipoteza. Wtedy makrofag „gniewny” stara się przemienić w makrofaga „wściekłego”, czyli makrofagi „gniewne” ulegaja fuzji i jednoczśnie dochodzi do klonizacji limfocytów T pomocniczych.

Takie zjawiska omijania odpowiedzi humoralnej jak i komórkowej można pośrednio prześledzić w limfocytarnym płynie mózgowo-rdzeniowym czy opłucnowym-we krwi i zakażonych tkankach jest to niemożliwe. Inną możliwością jest to, że makrofagi „gniewne” dążą do strawienia pasożyta przy pomocy reaktywnych form tlenu. Czyli makrofagi „gniewne” mogą albo ulegać przemianie w makrofagi „wściekłe” albo wytworzyć wolne rodniki po to ,aby zabić pasożyta. Wg mnie- wszystko to moja hipoteza-te same procesy zachodzą w np. boreliozie, przy zakażeniu Helicobacter pylori, w zakażeniach innymi nietypowymi patogenami o 2 formach: inwazyjnej i nieinwazyjnej.

Skoro to ,co dzieje się we wnętrzu fagocyta, jest nieswoiste, czyli tak samo musi przebiegać trawienie każdego drobnoustroju we wnętrzu fagocyta, to ja odwracam kota ogonem i twierdzę, że w każdym zakażeniu bakteryjnym w fagocycie dochodzi do przejściowego zakwaszenia fagolizosomu po to, aby jony H+ wniknęły do wnętrza opłaszczonej przez opsoniny bakterii doprowadzając tym sposobem do jej rozpadu.

To przejściowe zakwaszenie jest też oczywiście potrzebne do przejścia proenzymów lizosomalnych w ich postać aktywną. Wg mojej hipotezy samo opłaszczenie opsoninami bakterii nie skutkuje odsłonięciem się centrów aktywnych dla enzymów trawiennych lizosomalnych fagocytów. Opłaszczenie przez opsoniny zmienia powierzchnię patogenu w taki sposób, że mogą przez nią wniknąć same jony H+, lub jakiś ich nośnik, pochodzący prawdopodobnie od wit.C (jej metabolit). Wiadomo, że nieopłaszczone bakterie są bardzo trudno trawione przez fagocyty, bo wg mnie wtedy fagocyt musi uruchomić spalanie błony i ściany komórkowej za pomocą reaktywnych form tlenu. Tak jest z każdym typowym patogenem.

To przejściowe zakwaszenie może być minimalne, ale jest wg mojej hipotezy nieodzowne dla rozpadu pochłoniętej przez fagocyt bakterii i odsłonięciu centrów aktywnych dla enzymów lizosomalnych. W zakażeniu np. paciorkowcem to nie makrofagii biorą udział w jego zwalczaniu, lecz neutrofile. Bo wyjściowo neutrofil ma znacznie więcej receptorów powierzchniowych dla interferonu gamma niż makrofag. Ale makrofagi mogą ulegać wielokrotnej fuzji i zwiększać tym samym ilość powierzchniowych receptorów dla interferonu gamma, czego nie wykazują neutrofile. To stąd w patogenezie gruźlicy, boreliozy, innych nietypowych zakażeń szczególna rola makrofagów.

Jest wiele różnych cytokin i innych mediatorów reakcji zapalnej czy immunologicznej. Ja skupiłem się na makrofagach, mało wdzięcznych do jakichkolwiek badań, i szukałem pewnych analogii z makrofagami „gniewnymi” w gruźlicy, jak również  poszukiwałem analogii z dynamiką zmian w płynie mózgowo-rdzeniowym w gruźlicy czy neuroboreliozie. Wydaje mi się, że można wyróżnić następujące linie obrony przed zakażeniem dowolnym patogenem. Najpierw monocyt, ów dyrektor, po pochłonięciu patogenu prezentuje jego antygeny głównie neutrofilom i limfocytom B, a w niewielkim stopniu limfocytom Th1. I nie jest ważne, czy jest to typowa bakteria czy typowy wirus , czy też nietypowy patogen. To pierwsza linia obrony, skuteczna w zwalczaniu patogenów opłaszczonych przez opsoniny. Przecież w zakażeniach wirusowych opon mózgowo-rdzeniowych najpierw stwierdza się w płynie mózgowo-rdzeniowym granulocytozę wielojądrzastą, szybko ustępującą miejsca limfocytom Th2 i komórką NK.

Ta pierwsza linia obrony dominuje w zakażeniach typowymi bakteriami, neutrofile nie są w stanie zabić wirusów aktywnych życiowo wewnątrzkomórkowo i patogenów nietypowych. Stąd makrofagi uruchamiają odpowiedź komórkową, stanowiącą drugą linię obrony, skuteczną w zwalczaniu zakażeń wirusowych. Zawodzi ona ,podobnie jak i pierwsza linia, w zakażeniach patogenami nietypowymi. Wtedy makrofagii niejako dozbrajają się czyli starają się przemienić w makrofagii „wściekłe”. Tzn. makrofagii ulegają fuzji i jednocześnie następuje klonizacja limfocytów Th1. To 3 linia obrony.

Oczywiście na każdym etapie istnieje skomplikowana kooperacja wszystkich komórek między sobą. Jest jeszcze 4 ostatnia linia obrony-skoro sam nawet dozbrojony makrofag nie jest w stanie zabić patogen , to stara się otorbić tkanką łączną, wytworzyć wokół siebie łącznotkankowy bunkier z „uśpionym” patogenem w jego środku.

Moja w dużym skrócie propozycja patogenezy boreliozy jest następująca. Są zmiany patologiczne wywołane działaniem cytopatycznym krętków Bb w tkance nabłonkowej, łącznej, nerwowej i komórkach śródbłonka (tkanki docelowe). Do tych zmian dołączają się procesy patologiczne indukowane przez zespół dysfunkcji makrofaga, mające miejsce w tkankach docelowych bądź w odległych miejscach.

Może powstać pseudo-ognisko z „uśpionymi” krętkami dające okresowo rozsiewy, tak że późna borelioza miesiącami czy latami może być utajona. Do tego dołączać się mogą procesy autoagresji. Krętek Bb podobnie jak prątek Mt potrafi omijać odpowiedź humoralną i komórkową, z tym że w przypadku krętka boreliozy zawsze, niezależnie czy będzie w postaci typowej czy w formie L z otoczką-wakuolą, będą powstawały przeciwciała przeciwwiciowe. To reasumując ogólny schemat patogenezy infekcji nietypowym patogenem, w którym należy uwzględnić to wszystko, co opisałem w punkcie-problemie nr.1

Nieco inaczej w myśl mojej hipotezy wygląda patogeneza zakażenia spowodowanego przez Helicobacter pylori. Kiedy Hp dostaje się do żołądka, to przybiera postać nieinwazyjną pod wpływem kwaśnego soku żołądkowego-w takiej to formie zagnieżdża się w błonie śluzowej żołądka(„tkanka” docelowa) bez wyraźnego odczynu zapalnego. Wahania kwaśności soku żołądkowego sprawiają, że kiedy pH jest wysokie, zbliżone do obojętnego, to wg mojej hipotezy Helicobacter Hp może przybrać postać inwazyjną i powodować gastritis z powstaniem kwaśnych mas martwiczych.

Doprowadzają one z kolei do zahamowania ekspansji pasożyta, o ile te kwaśne masy martwicze nie zostaną usunięte przez fagocyty. Mnogość form gastritis wynika wg mojej hipotezy z zespołu dysfunkcji makrofaga, który poprzez reaktywne formy tlenu wraz z toksynami bakterii może indukować nowe szlaki metaboliczne, w tym procesy kancerogenezy i procesy autoagresji. Zdarza się ,że powstaną makrofagi” wściekłe” i zakażenie ulega samoograniczeniu. Może też powstać pseudo-ognisko z „uśpionymi” Hp, którego „pęknięcie” może powodować powstanie nadżerki czy wrzodu. Inhibitory pompy protonowej z jednej strony hamując wydzielanie HCl niwelują jego toksyczne oddziaływanie na zapalnie zmienioną śluzówkę żołądka.

Wtedy co prawda metabolizm Hp nie podlega zahamowaniu pod wpływem HCl, ale forma inwazyjna szybko przemienia się w formę nieinwazyjną pod wpływem kwaśnych mas martwiczych, z czasem usuwanych przez fagocyty. To dlatego antybiotykoterapia razem z inhibitorami pompy protonowej ,niwelujących hamujący wpływ na metabolizm Hp kwasu solnego, jest tak skuteczna

Podnosi się  olbrzymią rolę reaktywnych form tlenu w procesie kancerogenezy i procesach autoimmunologicznych. Jest bardzo wiele publikacji na ten temat,  jak również na temat znaczącego w nich udziału fagocytów i możliwych związkach z zakażeniami. Moja hipoteza zespołu dysfunkcji makrofaga z „uśpionymi” w środku pasożytami daje wiele do myślenia.

Ja przestudiowałem wiele z tych publikacji-nie będę ich przytaczał- i moja hipoteza stanowiłaby ogniwo łączące te doniesienia. Tak samo ukazuje się coraz więcej doniesień, niekiedy bardzo sprzecznych, na tamat zwiazku  wit C z reaktywnymi formami tlenu. Teraz pokrótce o roli witD , witC i jonów Ca2+ w odniesieniu do mojej hipotezy, a także o roli antyutleniaczy.

Omówię konkretny przykład np. zawał mięśnia sercowego, który przestudiowałem przez kilka lat dość dokładnie. Przecież wg rozmaitych doniesień w blaszce miażdżycowej wykrywano materiał genetyczny szeregu patogenów nietypowych np. Chlamydiofile, Helicobacter pylori, Borrelia burgdorferi,, wirusa Ebstein-Barr, Herpes, Coxackie. Cytomegalowirusa

Istnieje wiele publikacji na temat  możliwego pozakalcemicznego działania witaminy, a raczej hormonu zwanego wit. D. Wskazują one na możliwe protekcyjne znaczenie wit D w procesach zapalnych, autoimmunologicznych i nowotworowych. Są doniesienia pokazujące ,że wit D pobudza wydzielanie insuliny, modeluje funkcje limfocytów B i T, wpływa na kurczliwość mięśnia sercowego i chroni przed chorobami zapalnymi jelit (np. publikacja Holic M.F.:”Sunlight and vitamin D for bone health and prevention of autoimmune disease, cancers, and cardiovascular disease”, w „Am.J.Clin.Nutr.”2004; 80(suppl):1678-1688).

Z drugiej strony zaś z uwagą prześledziłem doniesienia dr.Marshala odnośnie chorób Th1 zależnych i ich związku z nadmiarem witD. Postawiłem sobie pytanie skąd tyle sprzeczności. Bardzo dużo kontrowersji wywołuje też wit C i jest bardzo dużo publikacji na jej temat. Jedne badania wskazują na jej działanie antyutleniające w dużych dawkach rzędu 2-3 g, a inne zajmują przeciwstawne stanowisko. Farmakolodzy, znaczna ich część, stoją na stanowisku, że brak jest wiarygodnych badań opartych na EBM o skuteczności wit C np. w zakażeniach wirusowych, bo zdaniem wielu wit C nie ma wyraźnego wpływu na markery zapalenia i na układ odpornościowy człowieka .

W myśl mojej hipotezy jeżeli absorpcja wit C przez fagocyt będzie wystarczająco duża, to w jego wnętrzu będzie na tyle jonów wodorowych, by przełamać mechanizmy obronne nietypowego patogenu i wniknąć do jego wnętrza, doprowadzając w ten sposób do jego rozpadu. Jeżeli zakwaszenie fagolizosomu będzie zbyt małe, to wtedy powstające reaktywne formy tlenu mogą zainicjować nowe szlaki metaboliczne, zamiast strawić ochronną otoczkę czy płaszcz patogenu nietypowego. Zauważmy przy tym jeszcze inną istotną prawidłowość.

Jeżeli jonów wodorowych jest zbyt mało, aby w mechanizmie beztlenowym spowodować rozpad patogenu nietypowego, to dochodzi do ich utlenienia przez tlen, co jest reakcją wysokoenergetyczną. Jeżeli jednak w tym samym fagocycie, z patogenem nietypowym i za małą ilością jonów wodorowych do jego beztlenowego rozpadu ,będą inne „utleniacze”, łatwiej utleniające wodór niż tlen, np. polifenole, wit E, kwasy omega 3, to mogą one zapobiec powstaniu reaktywnych form tlenu, a tym samym powstaniu nowych szlaków metabolicznych, odpowiadających za procesy zwyrodnieniowe, kancerogenne czy autoagresji.

Jest bardzo wiele publikacji o wit E, kwasach omega 3,polifenolach i innych antyutleniaczach. Najsilniejszym naturalnym antyutleniaczem jest wit E, ale trzeba pamiętać, że sprzedawana w aptekach jest reacematem i tylko niektóre jej formy de facto pełnią funkcję antyutleniacza we wnętrzu komórki fagocyta. Część zaś wit. E stabilizuje fosfolipidy błony komórkowej przed ich utlenieniem.

Poza tym u palaczy może być niekiedy obniżony poziom wit E(np. u palaczy tytoniu z rakiem płuca stwierdza się niekiedy obniżony poziom wit. E).Czy u wszystkich palaczy, a nie tylko tych z nowotworem płuc, może być obniżony poziom vit E-tego nie wiem To trzeba uwzględniać w badaniach, a często zapomina się o tym aspekcie.

Prześledźmy to wszystko na konkretnym przykładzie, np. na zawale mięśnia sercowego. Jest bardzo dużo badań i ostatnio metaanaliz opartych na EBM, pokazujących nieskuteczność wit E i wit C w profilaktyce pierwotnej i wtórnej antyzawałowej. Również podawanie makrolidów w zakażeniach chlamydiowych nie wpłynęło na ilość i jakość zawałów(np. obszerne doniesienia z metaanalizą z 2005 r.).Ja wiele z tych badań przestudiowałem starannie. Proponuję spojrzeć na zawał mięśnia sercowego pod kątem mojej hipotezy.

Tam, gdzie podśródbłonkowo gromadzą się w nadmiarze lipidy, zwłaszcza aterogenne LDL, tam zostaje zainicjowana przez śródbłonek reakcja zapalna po to, aby podążające do takiego miejsca fagocyty strawiły niepożądane lipidy, które nie są spalane przez miocyty. Ostatnio podnosi się, że nawet w normolipidemii  może dochodzić do okołośródbłonkowej reakcji zapalnej związanej z podśródbłonkowym gromadzeniem się aterogennych LDL.

Do takiego miejsca mogą podążać „zdrowe” fagocyty i powstaje blaszka stabilna. Po strawieniu lipidów fagocyty takie ulegają po ok. 60 dniach apoptozie, o ile nie doszło wcześniej do pęknięcia  takiej blaszki zakończonego zawałem niezakończonym nagłym zgonem sercowym. Ale może zdarzyć się, że we krwi, w tym samym czasie co podśródbłonkowa hiperlipidemia, będą dysfunkcyjne makrofagi z „uśpionym”patogenem nietypowym. Czyli jednoczasowo musi być hiperlipidemia i zakażenie nietypowym patogenem tkanki docelowej z antygenemią: bakteriaemią, wirusemią, czy z  całymi cząstkami chlamydiofile. Bo tylko wówczas we krwi powstają krążące dysfunkcyjne makrofagi. Tych 2 podstawowych warunków tj. hiperlipidemii z antygenemią, czyli-wg mojej koncepcji- z krążącymi we krwi dysfunkcyjnymi makrofagami, nikt w swoich badaniach nie uwzględnia.

Nie każde zakażenie nietypowym patogenem, np. chlamydiowe zapalenie płuc, przebiega z antygenemią, tak samo jak u osoby biorącej statyny z normolipidemią, a mającej infekcję nietypowym patogenem z antygenemią, nie uzyska się efektu celowanej antybiotyko-czy chemioterapii w profilaktyce zawałów zakończonych zgonem(taki wg mnie powinien być punkt końcowy). Jeżeli my mamy jednoczasowo ogniskową hiperlipidemię podśródbłonkową i dysfunkcyjne makrofagi we krwi, ulegające chemotaksji i diapedezie do takiego ogniska, to wtedy może powstać blaszka mażdżycowa niestabilna, bo reaktywne formy tlenu dysfunkcyjego makrofaga mogą utlenić pochłonięte lipidy. To blaszka niestabilna z komórką piankowatą zawierającą nietypowy patogen jest odpowiedzialna za zawał zakończony nagłym zgonem sercowym .To ona generuje groźne dla życia zaburzenia rytmu serca- i to powinno stanowić punkt końcowy badań.


Jeżeli równocześnie krążący we krwi dysfunkcyjny makrofag obok patogenu nietypowego będzie zawierał antyutleniacze typu np. kwasy omega 3,to one utleniając wodór mogą zapobiec powstaniu blaszki niestabilnej na rzecz powstania blaszki stabilnej, lub transformację powstającej blaszki niestabilnej w blaszkę stabilną. Od kilku lat są wiarygodne badania to potwierdzające odnośnie kwasów omega 3, ale nie wit E. Ale w badaniach tych nie uwzględnia się tych wspomnianych wyżej aspektów odnośnie wit E. Być może wit E w dawce 400j.m. jest niewystarczająca do tego, aby w wnętrzu fagocyta zaadsorbować jony H+ i tym samym niedopuścić do utlenienia aterogennych LDL. Szukałem doniesień, czy ktoś badał wyższe dawki wit.E np. 600-800-1200 j.m. ale nie znalazłem wiarygodnych badań.

Ale przecież takie megadawki wit.E są skuteczne w zapobieganiu postępowi choroby Alzheimera. Czyli może powstać blaszka stabilna z nietypowym patogenem i nieutlenionymi lipidami trawionymi przez enzymy lizosomalne-bo antyutleniacze utleniając wodór nie tylko zapobiegają powstaniu reaktywnych form tlenu, ale zobojętniają kwaśne środowisko, dzięki czemu stają się aktywne enzymy lizosomalne trawiące lipidy.

Po ich strawieniu taki makrofag, mający w sobie nietypowego pasożyta, stara się otorbić tkanką łączną, lub stara się przemienić w makrofaga „ wściekłego”. Czyli on generuje dalszy proces zapalny prowadzący do zwłóknienia tętnic z ich  niekiedy kalcyfikacją.

Reasumując wg mnie są 3 typy blaszek miażdżycowych. Pierwszy typ powstaje wtedy, kiedy dochodzi do hiperlipidemii podśródbłonkowej i do takiego ogniska podążają „zdrowe” fagocyty tj neutrofile i monocyty. Także wtedy zostają uczulone limfocyty T pomocnicze produkujące interferon gamma.

Interferon ten po absorbcji z receptorami  powierzchniowymi neutrofila czy monocyta w niewielkim stopniu inicjuje procesy prowadzące do przejściowego zakwaszenia lizosomów komórek żernych po to, aby uaktywnić proenzymy lizosomalne. Takie „zdrowe” fagocyty pochłaniają lipidy i powstaje blaszka stabilna.  O ile nie doszło do pęknięcia i zawału niezakończonego zgonem, po ich strawieniu fagocyty ulegają apoptozie.

Czyli  w pierwszym typie blaszki miażdżycowej może nie dochodzić do trwałego włóknienia i kalcyfikacji naczynia. Drugi typ blaszki miażdżycowej powstaje wtedy , kiedy do takiego ogniska hiperlipidemii podśródbłonkowej podążają dysfunkcyjne makrofagii z nietypowym patogenem w  swoim wnętrzu. Powstaje blaszka miażdżycowa niestabilna. Zostaje ona wskutek migracji miocytów zepchnięta na obwód naczynia i , o ile nie ulegnie pęknięciu powodując  zawał i nagły zgon sercowy, generuje włóknienie i kalcyfikację naczynia. Jeśli taki dysfunkcyjny makrofag z nietypowym patogenem będzie zawierał antyutleniecze np. kwasy omega 3, to powstająca po pochłonięciu lipidów blaszka niestabilna może ulec transformacji w blaszkę stabilną-jest to 3 typ blaszki miażdżycowej .

Taka blaszka stabilna nie ulegnie apoptozie, lecz generuje włóknienie i kalcyfikację naczynia .Makrolidy w chlamydiowym zapaleniu płuc z antygenemią , czy antyutleniacze nie wpływaja bezpośrednio na sam przebieg procesu zapalnego zainicjowanego przez śródbłonek ogniskową podśródbłonkowa hiperlipidemią .

Czyli nie zmniejszają poziomu różnych markerów zapalenie np. CRP, nie wpływają na poziom różnych cytokin, limfocytów T itd. Statyny zaś, obniżając poziom lipidów we krwi, zapobiegając tym samym hiperlipidemii podśródbłonkowej, nie dopuszczają do miażdżycy w ogóle, do powstawania blaszki stabilnej i niestabilnej. Dieta śródziemnomorska nie dopuszcza do hiperlipidemii, a zawierając dużo antyutleniaczy- do powstania blaszki niestabilnej, jeśli nawet ktoś będzie miał hiperlipidemię genetycznie uwarunkowaną, czy normolipidemię ale z gromadzeniem się LDL- ów podśródbłonkowo.Wiadomo, że w blaszcze miażdżycowej najczęsciej opisuje się Chlamydofile pneumonia oraz wirusy Coxackie i Cytomegalowirusa.

Skupmy na chwilę na nich naszą uwagę. Wiadomo, że Chlamydofile pneumonia ma 2 formy i że po dostaniu się najczęściej drogą wziewną namnaża się w makrofagach osiadłych tkanki płucnej. Według mnie taki makrofag prezentuje antygeny limfocytom takiego namnażającego się patogenu. Jednak z chwilą rozpadu takiego osiadłego makrofaga uwolnione potomne patogeny zmieniają swoją formę i w ten sposób unikają odpowiedzi humoralnej .A nieopłaszczony patogen jest trawiony przez makrofaga wyłącznie przy pomocy reaktywnych form tlenu.

Podobnie –być może-jest z wirusami. Po zakażeniu tkanki docelowej i namnożeniu się powstają kwaśne masy martwicze, które według mojej hipotezy zakwaszają sąsiadujące bezpośrednio z nimi komórki tkanki docelowej. W nich powstają po ich zakażeni wirusy o zmienionym metaboliźmie i formie, w myśl mojej hipoteziue. Takie zmienione wirusy po uwolnieniu do krwi omijają odpowiedź humoralną i limfocyty T cytotoksyczne. Po ich pochłonięciu przez makrofagi również muszą być strawione przy pomocy wolnych rodników

. Inny przykład to np. sarkoidoza i jej możliwy związek z Propionibacterium. Dr Marshal zalicza ją do chorób Th1 zależnych, czyli wg mojej terminologii spowodowanej przez zespół dysfunkcji makrofaga. Ale przecież nie każdy trądzik kojarzy się z sarkoidozą. Wg mojej hipotezy muszą być jednoczsowo zakażenie Propionibacterium np. trądzik, antygenemia z powstaniem dysfunkcyjnych makrofagów we krwi i jakiś proces patologiczny w płucach, do którego podążają fagocyty z krwi, w tym dysfunkcyjne makrofagi, aby doszło do sarkoidozy spowodowanej przez Propionibacterium.

Skoro aktywacja fagocyta w myśl mojej hipotezy zachodzi m.in. przy udziale Ca2+ i wit D, a statyny i dieta śródziemnomorska zapobiegają odczynowi zapalnemu tętnic, to dlatego statyny działają profilaktycznie w osteoporozie. Tym można tłumaczyć antymiażdżycowe, protekcyjne działanie Ca- blokerów  na blaszkę 2 i 3 typu.

Mając na uwadze koncepcję dr. Marshala, jeśli by zaliczyć miażdżycę do chorób Th1 zależnych, co jest zgodne z moją hipotezą, łatwo można wyjaśnić ochronne działanie inhibitorów konwertazy w chorobie wieńcowej. Takich różnych interakcji związanych z zespołem dysfunkcji fagocyta w szeregu chorobach jest bardzo dużo. Ja tylko przedstawiam w skrócie mój tok rozumowania na wybranym przykładzie.

Te same patogeny, wg licznych doniesień, których materiał genetyczny spotyka się  niekiedy w blaszce miażdżycowej, ich obecność opisuje się  np. w reumatoidalnym zapaleniu stawów, stwardnieniu rozsianym, niektóre w niealkoholowym zapaleniu przewlekłym trzustki, chorobie Alzheimera i innych. To wszystko wg mojej hipotezy jest wynikiem opisanego powyżej zespołu dysfunkcji makrofaga.

Przyjmując inną nomenklaturę są to wszystko choroby Th1 zależne. Tam gdzie dochodzi do otorbienia tkanką łączną takiego makrofaga z nietypowym patogenem w środku, wygasa reakcja zapalna. To jest ostateczny mechanizm obronny owego” dyrektora” makrofaga- skoro on sam nie może zniszczyć pasożyta, to we współpracy z fibroblastami dąży do wytworzenie wokół siebie ochronnego pancerza włóknistego, czyli zamyka się niejako z intruzem-pasożytem w bunkrze łącznotkankowym.

To stąd np. w stwardnieniu rozsianym (które często okazuje się neuroboreliozą) są ogniska demielinizacyje aktywne i nieaktywne, to stąd np. stwardnienie rozsiane czy rzs może zakończyć się jednym rzutem. To stąd doniesienia o przeciwzapalnym działaniu kolagenu.

Jeżeli gdziekolwiek dzieje się proces patologiczny, spowodowany przez czynniki egzo-lub endogenne, np. mikrourazy w narządzie ruchu, na skutek wstrząśnienia mózgu, itd., to tam podążają fagocyty- jeśli nie ma fagocytów miejscowych- m.in. po to by pochłonąć i strawić uszkodzoną tkankę, a w jej miejsce dochodzi do procesu odnowy.

Tak jednak nie jest w przypadku dysfunkcyjnego makrofaga z nietypowym patogenem w środku. W jego wnętrzu może być stały kwaśny odczyn i w związku z tym  są nieaktywne enzymy lizosomalne. Wtedy nie dość, że mogą powstawać nowe szlaki metaboliczne, to procesy regeneracji ulegają zablokowaniu, a dochodzi do rozrostu tkanki łącznej indukowanej dysfunkcyjnym makrofagiem. Stąd raz dany narząd ma zdolność do regeneracji, a innym razem dochodzi do jego włóknienia. Powstające z kolei nowe patologiczne szlaki metaboliczne, doprowadzające do zwyrodnienia komórkowego, tkankowego, mogą indukować odpowiedź układu odpornościowego.
Oto krótkie schematyczne podsumowanie:


Według powyższej hipotezy aktywacji i zespołu dysfunkcji makrofaga można wyjaśnić, skąd się biorą tak sprzeczne opinie o działaniu wit C, wit D w patogenezie wielu schorzeń. Wg mojej hipotezy witaminy te biorą udział przy aktywacji makrofagów-szkopuł w tym, że raz mogą powstać szkodliwe makrofagi „gniewne” indukujące nowe patologiczne szlaki, dające zespół dysfunkcji makrofaga i choroby Th1 zależne, a innym razem pożyteczne makrofagi „wściekłe” zabijające nietypowe patogeny. Wg dr Marshala jeśli my poprzez następujące środki: 1)drastyczne ograniczenie spożycia witaminy D, 2)stosując blokery dla angiotensyny II (np. leki tzw Xartamy, których przedstawicielem jest np. Diovan), 3)unikać słońca doprowadzimy do tego, że nie powstaną makrofagi „gniewne” z uśpionym nietypowym patogenem np. Propionibacterium- to wtedy taki patogen będzie się rozmnażał szybko, a antybiotyki czy chemioterapeutyki sa przecież aktywne głównie na rozmnażające się patogeny.

To dr. Marshala genialna koncepcja terapii! Ale przeciwnie, jeśli my będziemy podwać duże dawki wit. D, jak najdłużej przebywać na słońcu, także wg mnie podawać witaminę C i wapno, to wtedy zwiększy się prawdopodobieństwo powstania makrofagów „wściekłych” , mogacych skutecznie zabić nietypowy patogen-to dlatego , kiedy nie znano antybiotyków czy chemioterapeutyków, gruźlicę płuc leczono...nasłonecznianiem.

Być może poniosła mnie bardzo fantazja i to wszystko dosadnie ujmując jest bzdurą. Ale jeśli coś w tym jest... Jeśli takim nietypowym wirusem jest HIV, który ma formę inwazyjną , ulegającą  łatwo mutacjom, i nieinwazyjną... My stosujemy chemioterapeutyki, które być może uniemożliwiają transformację wirusa HIV z formy nieinwazyjnej w inwazyjną i dlatego potrafimy tylko hamować postęp choroby.


ZAKOŃCZENI

Proszę, odpowiedzcie Państwo na jedno pytanie: czy jest to możliwe?

Nie ma głupich pytań, niedorzeczne mogą być tylko odpowiedzi-jak byłem na studiach, tak do nas medyków mówił jeden z profesorów. Jeśli to bzdura , to proszę tak dosadnie napisać. Pisząc bardzo skrótowo starałem się krok po kroku przedstawić, jak dochodziłem do mojej hipotezy, a raczej zbioru hipotez.

Celowo pominąłem literaturę, bo z nią byłaby to praca 5 x dłuższa. To wynik moich ponad 10 letnich poszukiwań. Jestem ofiarą krętka Borrelia burgdorferii, tego piekielnego geniusza, w ciągu 10 lat byłem 14 x w szpitalach.

Ale nie poddaję się. Nie jestem naukowcem, nie mam możliwości zweryfikowania mojej hipotezy. Opisałem moje przypuszczenia dokonując celowo szeregu uproszczeń, zwłaszcza z immunologii. Starałem się oddzielić wyraźnie moje przypuszczenia od doniesień naukowych. I tak jak w 1997 r kończę :jeśli nawet 5% okaże się prawdą, to zawsze jest to krok naprzód.

Z poważaniem            

Piotr Kurkiewicz
-e-mail:
piotr.kurkiewicz@mp.pl
 
 



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz