W
Styrii w Austrii stwierdzono seropozytywność u 7,7% krwiodawców
[28], a w niektórych regionach Niemiec wahała się ona w zakresie
5,5%– 7,2% [29,30].
W części badań autorów niemieckich zwracano
uwagę nie tylko na obecność przeciwciał przeciw B.
burgdorferi, ale także na występowanie aktywnej choroby u
dawców.
Na przykład, w Hamburgu 7,2% krwiodawców było reaktywnych
w teście przesiewowym [29], ale tylko w 37% przypadków uzyskano
potwierdzenie, więc rzeczywista częstość seropozytywności
wyniosła 2,7%.
Następnie 25 z 27 dawców pozytywnych przebadano
klinicznie i nie wykazano u nich objawów choroby, a badania moczu
wszystkich podejrzanych dawców metodą reakcji łańcuchowa
polimerazy (PCR, polymerase chain reaction) nie wykazały DNA
Borrelia spp.
W rejonie Würzburga początkowa częstość
seropozytywności dawców określana testem ELISA wyniosła 5,5%, a
po weryfikacji metodą immunoblotingu —2,7% [30].
U 9 spośród 13
dawców w badaniu przedmiotowym nie stwierdzono żadnych objawów
choroby, a tylko jeden z dawców pamiętających ukąszenie kleszcza
zauważył u siebie rumień wędrujący[30].
W żadnym z badań nie
stwierdzono u dawców objawów choroby.
Z kolei w badaniu Schmidta i
wsp.na 3157 przebadanych dawców 87 wykazywało obecność
przeciwciał IgG;
47 spośród nich zostało przebadanych klinicznie
i jedynie u 13 można byłostwierdzić objawy zajęcia skóry, układu
nerwowego czy stawów [31].
We wspomnianych polskich badaniach
wykazano obecność przeciwciał przeciw B. burgdorferi u 12%
krwiodawców [10].
W
dużej mierze podważa to zasadność przeprowadzania u krwiodawców
badań przesiewowych w postaci ich jednorazowego oznaczenia, gdyż
nie wykrywają przypadków aktywnej choroby stwarzającej zagrożenie
przeniesienia patogenu z krwią [1, 2, 32].
foto ze strony : www.p2probioticpower.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz